Ponad 200 waleni zginęło na plaży w Tasmanii. Dla natury może to być jednak prawdziwy cud
W zeszłym tygodniu 230 grindwali utknęło na plaży w pobliżu portu Macquarie na zachodnim wybrzeżu Tasmanii.
Wymieranie grindwali
Mieszkańcy z przerażeniem obserwowali dramatyczne sceny rozgrywające się przed ich oczami. Niektóre walenie udało się uratować, ale zdecydowana większość z nich zginęła na plaży, co stanowi spory problem.
Co zrobić ze wszystkimi gnijącymi tuszami waleni? Władze postanowiły odholować martwe zwierzęta na morze, mając nadzieję, że w końcu opadną na dno. Takie masowe wymieranie stworzeń jest niebywale smutne.
Ciężki problem
Dla naukowców jest to jednak niebywała okazja do nowych odkryć. Gdy martwe zwierzęta rozkładają się, zdumiewający i rzadki łańcuch zdarzeń prawdopodobnie przepłynie przez ekosystem morski i pozwoli rozwijać się nowemu życiu.
Masowe wymierania waleni zdarzają się dość regularnie, ale nikt nie wie, dlaczego. To duże zwierzęta, które ważą do 2300 kilogramów, więc ich rozkład zajmuje naprawdę dużo czasu. Zapach w okolicy staje się nie do zniesienia.
Władze często zakopują zwłoki, by uniknąć nieprzyjemnych sytuacji związanych z wybuchającymi waleniami. Tym razem w Tasmanii zdecydowano się zrzucić martwe zwierzęta na głęboką wodę Oceanu Indyjskiego.
Ze śmierci przychodzi nowe życie
Początkowo martwy grindwal może unosić się na powierzchni, co stanowi ucztę dla wszelkiego rodzaju padlinożerców morskich. Wraz z rozkładem tusza zacznie tonąć. To, co pozostało z waleni, zacznie opadać na głęboką wodę.
Na dużych głębokościach bogate źródła pożywienia są rzadkością. Tak więc pojawienie się pojedynczej tuszy wieloryba może wzmocnić cały ekosystem. Nowe życie i aktywność mogą wybuchnąć wokół martwego zwierzęcia w bardzo krótkim czasie.
Tusza sprzyja przetrwaniu co najmniej 12490 organizmów z 43 gatunków. To prawdziwa gratka dla rekinów, ośmiornic, homarów, krabów i bakterii. Pojedynczy wieloryb może zapewnić pożywienie na dwa lata. Wiele stworzeń przetrwa dzięki chemikaliom z gnijącej tuszy.