Szpital Bindi Irwin pomógł już 90000 zwierzętom w związku z pożarami szalejącymi w Australii
Rekordowy upał i susze są głównymi przyczynami ogromnych szkód, które do tej pory wyrządziły pożary w Australii. Szalejący żywioł doprowadził jednak do pełnej mobilizacji i śmiało można stwierdzić, że do akcji dołączyło wielu cichych bohaterów.
Bidni Irwin
Ogień nadal się rozprzestrzenia, trudno więc dokładnie powiedzieć, jak długo jeszcze będą trwać pożary, które rozpoczęły się we wrześniu ubiegłego roku. Dzięki uwadze świata na tragiczną sytuację, Australia nie została jednak bez pomocy.
Bindi Irwin, córka zmarłego Steve Irwina, którego możecie pamiętać z fascynujących programów przyrodniczych, kontynuuje pracę ojca i robi co może, by pomóc zwierzętom, które udało się uratować z płomieni.
Szpital dla zwierząt
Dziewczyna od dawna działa na rzecz ochrony środowiska, a jej praca nie kończy się jedynie na mediach społecznościowych. Bindi poinformowała kilka dni temu, że szpital założony przez jej rodziców obecnie leczy ponad 90000 zwierząt.
Bindi i jej zespół pracują nieprzerwanie, by przywrócić zdrowie uratowanym z płomieni zwierzętom. Choć nie towarzyszą strażakom, praca szpitala jest równie ważna. Wiele wyniesionych przez wolontariuszy zwierząt wymaga natychmiastowej opieki medycznej.
Nieoceniona pomoc
Nie ulega także wątpliwości, że 90000 stworzeń to naprawdę imponująca liczba. Bez interwencji z pewnością nie przetrwałyby zbyt długo na wolności, nawet z dala od piekielnych płomieni pochłaniających ich dom.
Wiele z uratowanych zwierząt nie poradziłoby sobie z powodu utraty siedlisk i źródeł pożywienia. Inne przetrwały tylko i wyłącznie troskliwej opiece medycznej, by teraz w spokoju dochodzić do siebie w rezerwacie przyrody.
Akcja ratunkowa
Australijskim strażakom towarzyszą koledzy z Nowej Zelandii, Stanów Zjednoczonych i Kanady, którzy próbują walczyć z pożarami. Specjaliści próbują oszacować szkody i wpływ ognia na środowisko, raporty wyglądają jednak dość ponuro.
Minister środowiska Australii twierdzi, że do 30% koali zostało zabitych w pożarze Nowej Południowej Walii, co jest absolutnie druzgocącym ciosem dla populacji kultowego zwierzęcia. Wśród ponurych raportów nie zapominajmy jednak o tych, którzy dokładają wszelkich starań, by pomóc.