×

Zaklinacz deszczu, którego obwiniano o powódź, w której zginęło ponad 50 osób

W 1915 roku San Diego nawiedziła susza, a zbiornik z wodą był na wyczerpaniu. Rada miasta odmawiała modlitwy i zwróciła się do sprzedawcy maszyn do szycia, który twierdził, że ma moc wywoływania deszczu.


Zaklinacz deszczu

Charles Mallory Hatfield zasłynął jako twórca deszczu, nazywano go także Akceleratorem Wilgoci. Wczesne próby zasiewania chmur (metoda do dziś wzbudza mnóstwo wątpliwości) odbyły się w jego własnej kuchni.

Sprzedawca maszyn mieszał chemikalia w sposób, który dziś zapewne doprowadziłby do aresztowania. Twierdził, że jego mikstura z 23 składników spowodowała przyciąganie pary wodnej z czajnika.

Hatfield widząc rzekomy potencjał mieszanki, przeszedł do przyciągania chmur deszczowych. Sam twierdził, że nie tworzy deszczu, bo „to byłoby absurdalne twierdzenie. Ja po prostu przyciągam chmury, a one robią resztę”.

Rada miasta podpisała wczoraj kontrakt z Hatfieldem, Akceleratorem Wilgoci. Obiecał napełnić zbiornik Morena aż do przepełnienia do 20 grudnia 1916 roku za 10000 dolarów. Wszyscy radni są przychylni umowie, z wyjątkiem Faya, który twierdzi, że to zwykła głupota. – relacjonował związek San Diego

Akcelerator Wilgoci

Chemikalia były umieszczane na szczycie wysokich wież i uwalniane. Najwyraźniej wydzielały potworny zapach podobny do „fabryki sera limberger”, a potem miał nastąpić deszcz. Możliwe.

Prognozy pogody zupełnie lekceważyły próby Hatfielda. Gazetom spodobał się jednak pomysł, że człowiek może sprowadzić deszcz i żartobliwie prosiły, by Akcelerator Wilgoci nie psuł pogody w określone święta.

W końcu spadł upragniony deszcz. Sława Hatfield rosła, a historie o nim drukowano na całym świecie. Specjaliści od pogody nieszczególnie za nim przepadali i nazywali go oszustem, ale nie zmieniało to faktu, że w końcu spadł obiecany deszcz.

Podlewanie Sahary

Hatfield zaczął wysuwać coraz śmielsze twierdzenia, mówiąc, że chciałby mieć kontrakt na podlewanie Sahary. Jego sława zagwarantowała mu dużo pracy i jeszcze większe dochody. Dostawał nawet premie za deszcz.

Sceptycznie nastawiona osoba mogłaby powiedzieć, że nawet bez magicznych chemikaliów możesz po prostu czekać na opady, co w tym przypadku nie było dalekie od prawdy. Ludzie byli jednak zadowoleni z usług Hatfielda.

Sprawy przybrały nieoczekiwany obrót, kiedy nad San Diego spadł deszcz (zgodnie z kontraktem). Oczywiście nagłówki przypisywały ten sukces zaklinaczowi deszczu. Kilka tygodni później pojawiły się kłopoty.

Powódź Hatfielda

Nieustannie padało. Doszło do osunięć ziemi i pęknięć brzegów, a powodzie zmywały domu. Doszło do pęknięcia tamy i zaczęły pojawiać się ofiary śmiertelne. W końcu zaczęto obwiniać Hatfielda.

Niemniej jednak zaklinacz deszczu wierzył, że wywiązał się ze swojej części umowy, a nawet weźmie odpowiedzialność za szkody wyrządzone przez powodzie. Problem polegał na tym, że aby otrzymać zapłatę, musiał udowodnić, że pogoda nie była tylko „zrządzeniem Boga”.

Ostatecznie Hatfield nie otrzymał ani grosza za wezwanie deszczu. Jak się później okazało, jego sukces nie tkwił w przyrządzonej miksturze, a doskonałej umiejętności studiowania zapisów pogodowych i rozpoznawania chmur.


Mika Nojewska

Miłośniczka wszystkiego, co dziwne i ciekawe. Głównie tworzy teksty dla nauka.rocks i przed komputerem spędza więcej czasu, niż chciałaby się przyznać. W wolnym czasie odkrywa nieodkryte i próbuje opanować świat. Kocia mama i mag na 55 levelu

Może Cię zainteresować