Bałtyk czeka katastrofa ekologiczna. Jeśli dojdzie do wycieku, to koniec Zatoki Gdańskiej
Ekolodzy i specjaliści ostrzegali od lat, władze nie chciały słuchać i problem bagatelizowały. Teraz rozpoczął się wyścig z czasem, bo Bałtyk może czekać katastrofa ekologiczna i skażenie na ogromną skalę.
Franken
Niedawno rozpoczęto badania wraku tankowca Franken, który znajduje się na dnie Zatoki Gdańskiej. Sytuacja wygląda naprawdę źle, bo do Bałtyku w każdej chwili może wyciec ponad półtora miliona litrów paliwa.
Choć ostrzeżenia pojawiały się od lat, problemem zajęto się dopiero teraz. Możliwe konsekwencje są makabryczne. Trwa wyścig z czasem, na który niestety brakuje funduszy.
https://www.facebook.com/fundacjamare/photos/a.532953830206327/1039031269598578/?type=3&theater
Tykająca bomba
Badaniami zajmuje się Instytut Morski w Gdańsku i fundacja MARE. Wrak to tykająca bomba, a niebezpieczeństwo stanowi nie tylko paliwo, ale także cała masa szkodliwych chemikaliów – setki ton olejów smarnych i prawie tysiąc ton amunicji.
Dr inż. Benedykt Hac z Instytutu Morskiego w Gdańsku szacuje, że katastrofa ekologiczna może wydarzyć się w ciągu najbliższych 10 lat. Ocena dość optymistyczna, bo korozja wraku postępuje coraz bardziej, stal robi się coraz cieńsza, a Franken może zawalić się nawet pod własnym ciężarem.
https://www.facebook.com/fundacjamare/photos/a.532953830206327/1003208736514165/?type=1&theater
Katastrofa ekologiczna
W rzeczywistości niszczące procesy już się zaczęły. Z przeprowadzonych badań gruntu wynika, że wokół wraku dopuszczalne normy substancji rakotwórczych zostały przekroczone kilkaset razy. Ekosystem został zatruty, a jedyne co możemy zrobić, to powstrzymać skażenie kolejnych rejonów.
Problem polega na tym, że na takie działania nie ma funduszy. Kolejny wyciek może być katastrofalny w skutkach i oznaczać koniec Bałtyku, jaki znamy. Z szacunków wynika, że plaże od Piasków po sam Hel zostałyby zalane, a piasek pokryła gruba warstwa oleju (mowa nawet o metrze w głąb).
https://www.facebook.com/fundacjamare/photos/a.532953830206327/1019257338242638/?type=3&theater
Koniec Bałtyku
Morskie stworzenia nie miałby żadnych szans na przeżycie, a zniszczenia ekosystemu byłby nieodwracalne. Polskie morze niewątpliwie przestałoby być kierunkiem turystycznym, co z kolei boleśnie odczuliby mieszkańcy wybrzeża. Szacuje się, że niekontrolowany wyciek skaziłby wszystko w promieniu 25 kilometrów. Zatoka Gdańska przestałaby być miejscem, które znamy dzisiaj.
Czy można to zatrzymać? Jak najbardziej. W końcu wrak można usunąć, a paliwo wypompować. Problem w tym, że nie ma na to pieniędzy. Przewidywane koszty akcji to nawet 10 milionów euro. Niektórzy rozkładają ręce, inni z kolei nie poddają się i robią wszystko, by uratować Bałtyk i zatrzymać wyciek ropy.