W Czarnobylu zauważono rasę, którą uznano za wymarłą. Niebywałe, że znalazła się w tym miejscu
Stercząca, krótka grzywa, mocny korpus i waniliowa sierść – to cechy wyróżniające tę nietypową rasę koni. Zostały odkryte w 1879 roku i nazwane na cześć rosyjskiego badacza Nikołaja Przewalskiego. W późniejszym czasie większą część populacji zabijano dla mięsa i skóry, aż rasę uznano za wymarłą. Ostatnio jednak grupa Polaków odnalazła je… pod Czarnobylem.
Te dzikie konie zamieszkiwały głównie tereny Azji Wschodniej
Niestety konie Przewalskiego stały się łakomym kąskiem dla plemion, które żywiły się mięsem pięknych zwierząt. Pod koniec lat 90. próbowano rozmnożyć gatunek na terenach Mongolii, Chin, Kazachstanu oraz Ukrainy. Kilka koni złapano i zamknięto w ogrodach zoologicznych, a 22 osobniki umieszczono na w okolicach Czarnobyla. Początkowo zwierzęta szybko się rozmnożyły, lecz później zniknęły z pola widzenia.
Widziane przez Polaków
Po wybuchu elektrowni atomowej w 1986 roku, cześć Ukrainy i Białorusi została skażona, a szkodliwe substancje dotarły nad Europę Środkową oraz Skandynawię. Bezpośrednio po katastrofie zmarły 62 osoby, przesiedlono również ludność zamieszkującą obszar 2,5 tys. km kwadratowych. Przez wiele lat uważano, że tereny strefy czarnobylskiej nie nadają się do życia, jednak teraz, obszar ten jest domem dla wielu dzikich zwierząt m.in. saren, wilków, łosi oraz jak się okazuje również dla koni Przewalskiego. Krystian Machnik z grupy Napromieniowani.pl, w rozmowie z TVN24 opowiedział o spotkaniu z tą rzadką rasą.
Jechaliśmy do Prypeci. Nagle na terenie nieistniejącej obecnie wsi Kopaczi zobaczyliśmy za zakrętem, na środku jezdni stado koni. Był mroźny, wczesny ranek, auta pracownicze do elektrowni jeszcze nie jeździły, więc konie się nie bały. Zatrzymaliśmy się, a one stały tak na drodze, obserwowały nas i ani drgnęły. Kilka dni później sytuacja się powtórzyła. Tym razem stały w polu i patrzyły na nas. Nieco bliżej samiec – stał i pilnował.