40-letni mężczyzna zmarł przez obgryzanie paznokci. Ekstremalny przypadek jest przestrogą
Obgryzanie paznokci to dość paskudny i pozornie nieszkodliwy nawyk. Pomijając jednak względy estetyczne, przyzwyczajenie może być znacznie bardziej niebezpieczne, niż mogłoby się wydawać.
Dziwny przypadek
Mężczyzna zmarł na atak serca, a z autopsji wynika, że winne temu było obgryzanie paznokci aż do krwi. Nawyk Johna Gardenera stał się tak poważny, że rozwinął się stan septyczny i doprowadził do zgonu.
Tragiczne wydarzenia rozegrały się zaledwie kilka dni po 40. urodzinach mężczyzny. John Gardener został przewieziony do szpitala i mimo usilnych starań lekarzy, pacjent zmarł dwa tygodnie później.
Obgryzanie paznokci
Cała historia wydaje się absurdalna, jednak lekarze uważają, że obgryzanie paznokci w przypadku mężczyzny stało się tak ekstremalne, że w końcu przestał odczuwać ból związany z nawykiem.
Wcześniej 40-latek był leczony w związku z depresją i stanami lękowymi. Problemy natury psychicznej jedynie nasiliły przyzwyczajenie Johna. Warto także wspomnieć, że mężczyzna chorował na cukrzycę.
Sepsa
John Vernon, lekarz pierwszego kontaktu Gardenera, podczas dochodzenia przyznał, że paznokcie jego pacjenta były w fatalnym stanie, a mężczyzna przestał odczuwać jakiekolwiek bodźce bólowe związane z nawykiem.
Właśnie ta odporność na ból okazała się zgubna dla 40-latka. Raport koronera ujawnia, że opuszki palców pacjenta zostały usunięte osiem dni po przyjęciu do szpitala. Infekcja była tak rozległa, że lekarze nie byli w stanie nic więcej zrobić.
Przestroga
John Gardener był również leczony antybiotykami podawanymi dożylnie, a personel szpitala zaczął zauważać stopniową poprawę. Brak gorączki był dobrym znakiem, przez co śmierci pacjenta jest jeszcze większym zaskoczeniem.
Pozornie nieszkodliwy nawyk obgryzania paznokci może być naprawdę niebezpieczny, co potwierdza tragiczny przypadek 40-latka. Nieustanne skaleczenia na palcach wywołały sepsę, która ostatecznie przyczyniła się do zgonu, choć to oczywiście przypadek ekstremalny.