Posąg Matki Boskiej „płacze” oliwą, a eksperci wciąż nie potrafią tego racjonalnie wyjaśnić
Zaczęło się w niedzielę 20 maja. Parafianie z kościoła katolickiego w Nowym Meksyku zauważyli, że ponad 2-metrowa figura Matki Boskiej płacze.
Płaczący posąg
Rzeźba z brązu nazywana jest Matką Boską z Guadalupe. Podczas niedzielnej mszy wierni zauważyli, że z oczu rzeźby wydobywa się płyn. Wydawało się, że figura płacze. Nie był to jednak jednorazowy incydent – sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy w ciągu kolejnych dni. Zaskoczone i zaniepokojone duchowieństwo wezwało ekspertów.
Łzy
Posąg kontynuował ronienie łez, a eksperci do sprawy podchodzili bardzo sceptycznie. Istniało kilkanaście racjonalnych wyjaśnień zjawiska, wystarczyło tylko przeanalizować miejsce, by potwierdzić któreś z nich.
Najpierw przeanalizowano skład rzekomych łez. Okazało się, że skład chemiczny jest taki sam, jak perfumowana oliwa z oliwek. Po błogosławieniu substancja nazywana jest krzyżmem, które w kościele katolickim wykorzystywane jest do namaszczania parafian. Wszystko więc wskazywało na doskonale zaplanowaną intrygę.
Analiza posągu
Diakon Jim Winder z diecezji Las Cruces wraz z ekspertami przeanalizował posąg i miejsce, w którym się znajdował. Figura łącznie „wypłakała” około 500 mililitrów płynu. Jak na posąg, to całkiem sporo. Dokładna analiza miejsca i samej rzeźby nieco zakłopotała specjalistów.
Badania sufitu i ścian nie wykazały żadnych zmian. Nic nie wskazywało na to, by sprytna manipulacja konstrukcji budynku w jakikolwiek sposób mogła wyjaśnić zjawisko. Winder ujawnił, że rozmowa z twórcą posągu również nie przyniosła skutku. Odlew wykonany jest z brązu i zupełnie pusty w środku. Nie ma więc mowy o przeciekaniu czy wydzielaniu jakiejkolwiek substancji. Kolejna analiza płynu wyciekającego z posągu również nie doprowadziła do przełomu.
Nie wierzymy, że olej z kąkolu został zabrany do sfałszowania. Nie mamy jednak żadnego wytłumaczenia.
Nagrania
Również zdjęcia i nagrania zarówno z kościoła, jak i samego posągu, niewiele się przydały. Specjaliści nie dopatrzyli się żadnych manipulacji i nie zauważyli niczego, co mogłoby naprowadzić ich na rozwiązanie tej zagadki. Miejscowy ksiądz również nie potrafi wytłumaczyć fenomenu i do zjawiska podchodzi dość ostrożnie.
W swoim 12-letnim kapłaństwie nigdy nie widziałem czegoś takiego. Brak mi słów, bo sam nie mogłem uwierzyć w to, co się dzieje. Gdybym tylko miał dowody, że ktoś przyłożył do tego rękę, natychmiast przerwałbym spekulacje. – powiedział ks. Jose Segury
Co na to urzędnicy?
Urzędnicy kościelni nie są szczególnie zainteresowani tym, dlaczego posąg „płacze”. Bardziej interesuje ich reakcja wiernych. Oczywiście kościół katolicki ma bogatą i długą historię wierzenia w tego typu znaki. Odbiór jest różny – niektórzy są sceptyczni, innych zjawisko skłoniło do nawrócenia. Posąg również powoli ściąga tłumy wiernych z całego świata.
Mistyfikacja?
Specjaliści wciąż szukają racjonalnego wyjaśnienia. Takie zdarzenia zwykle prędzej czy później okazują się mistyfikacją, naukowe wyjaśnienie może jednak zająć trochę czasu. Diecezja nie komentuje sprawy otwarcie. Winder dodaje, że naukowcy nie znaleźli żadnych dowodów na ingerencję człowieka, nieustannie jednak monitorują sytuację.