Projekt Sunshine, którego celem było zebranie tkanek i kości dzieci, by zbadać wpływ radioaktywnych opadów
W 1955 roku Komisja Energii Atomowej USA opracowała plan zbierania tkanek i kości ludzkich, zwłaszcza dziecięcych, w celu przeprowadzenia wątpliwych etycznie eksperymentów, o których nikt nie dowie się przez kolejne 40 lat.
Testy atomowe
Śmiało można stwierdzić, że w latach 50-tych i 60-tych Ameryka nie kochała niczego tak bardzo, jak zrzucania bomb atomowych i obserwowania, jak wybuchają. Każda sceneria nadawała się do stworzenia grzyba atomowego.
We wczesnych latach broni jądrowej nie do końca wiedziano, jaki wpływ mają testy nuklearne na ludzkie ciało. Były jedynie szacunki, ile radioaktywnego strontu wyprodukowanego w testach zabiłoby człowieka.
Jednak dokładny wpływ radioaktywnych opadów na ludzi był nieznany i niezbadany. To, co naukowcy wiedzieli o poziomach strontu-90 było niepokojące. Broń jądrową jednak nadal testowano na lewo i prawo.
Projekt Sunshine
Celem konferencji Sunshine było analizowanie długoterminowych skutków broni atomowej. Naukowcy wpadli więc na pomysł, by zbierać próbki opadu strontu u ludzi. Uda się wtedy ustalić szkodliwość w różnych populacjach.
Biorąc pod uwagę, że pomysł pojawił się na konferencji Sunshine, projekt, który miał to zrobić, kiedy został podjęty przez Komisję Energii Atomowej, stał się znany jako Projekt Sunshine, co jest niepoprawnie optymistyczną nazwą, biorąc pod uwagę cel i to, że chodziło o zbieranie kości.
W 1955 roku odbyło się spotkanie Amerykańskiej Komisji Energii Atomowej, która przedstawiła niektóre szczegóły testów i wezwała naukowców do dyskretnego zdobycia próbek tkanek i kości bez ujawniania charakteru prowadzonych badań.
Porywacze ciał
Wszystko oczywiście odbywało się bez zgody zmarłych, którzy o niczym nie mieli pojęcia. Zespół porywaczy ciał zebrał ponad 1500 próbek z całego świata, a wiele z nich pochodziło ze zwłok niemowląt.
W jednym szczególnie ponurym przykładzie naukowcy usunęli nogi martwego dziecka, a matce powiedziano, że nie może ubrać dziecka na pogrzeb, aby ukryć przed nią fakt, że część zwłok zabrano na potrzeby eksperymentu.
Zdobywanie zwłok dla wielu naukowców stało się sprawą najwyższej wagi. Posypały się też nagrody Nobla. O szczegóły badań nikt nie pytał, niewiele osób poddawało kwestie etyczne w wątpliwość, bo i po co.
Nie wiem jak zdobyć ciała. Ale ich zebranie jest sprawą najwyższej wagi, szczególnie w młodej grupie wiekowej. Tak więc próbki ludzkie mają pierwszorzędne znaczenie i jeśli ktoś wie, jak wykonać dobrą robotę, to naprawdę przysłuży się krajowi. – powiedział dr Willard Libby
Ostateczne wnioski
Sprawa wyszła na jaw dopiero w 1995 roku. Nie trzeba chyba dodawać, że świat był zbulwersowany sposobem, w jaki zbierano próbki. W międzyczasie projekt wykazał, że stront 90 rzeczywiście nie jest dobry dla ludzi.
Właściwości Sr90 nadają mu wysoką zdolność rakotwórczą. Nawet niski poziom sprawi, że znaczny procent populacji umrze z powodu raka kości. Młoda i rosnąca tkanka jest najbardziej podatna na uszkodzenia popromienne.