Lekarze, którzy w imię nauki postanowili ukrzyżować kilku studentów medycyny
Historia pełna jest osobliwych eksperymentów, które mają bardzo wątpliwe podstawy etyczne.
Pierre Barbet
Na szczycie listy „to dziś byłoby zabronione” z pewnością znajdzie się zaskakująca liczba medycznie przeszkolonych profesjonalistów, którzy ukrzyżowali ludzi, aby dowiedzieć się, jak dokładnie umarł Jezus.
Pionierem takich eksperymentów jest dr Pierre Barbet, który zadał sobie trud testowania teorii na ludziach, którzy już nie żyli. Lekarz był zafascynowany całunem turyńskim, kawałkiem materiału, w który miał być owinięty Jezus.
Barbet wierzył, że krew z ran na dłoniach osoby przedstawionej na całunie wydaje się płynąć w dwóch różnych kierunkach. Był przekonany, że rozbieżność wynikała ze zmiany pozycji, by owinięta całunem osoba mogła oddychać.
Ukrzyżowanie studentów
Oczywiście Barbet chciał to sprawdzić, więc znalazł trupa, którego przybił do własnoręcznie zbudowanego krzyża. Eksperyment zdawał się potwierdzać to, w co wierzył Barbet – ciało osunęło się do pozycji podobnej na całunie.
Wynik sugerował, że pozycja utrudniała oddychanie i osoba owinięta materiałem mogła próbować się podnieść, by móc oddychać. Eksperyment był wystarczająco dobry, by wzbudzić zainteresowanie innych ukrzyżowaniem.
W latach 40-tych niemiecki radiolog Hermann Mödder postanowił więc ukrzyżować kilku studentów medycyny. Na szczęście wybrał skórzane paski zamiast gwoździ. Nie zmienia to jednak faktu, że zmusił kilka osób do naśladowania egzekucji.
Wątpliwe etycznie eksperymenty
Nagle wymagania niektórych profesorów ze studiów nie wydają się takie złe. Mödder monitorował parametry życiowe swoich ofiar, które po około 6 minutach zostały zdjęte z krzyża, kiedy ich ciśnienie krwi zaczęło spadać, a oddychanie było znacznie utrudnione.
Jak przewidział lekarz – następowała utrata przytomności, intensywna bladość, nadmierne pocenie się. „W skrócie: zapaść z powodu niedostatecznego dopływu krwi do serca i mózgu” – większość byłaby zadowolona z wyniku, ale nie Mödder.
Pozycja podczas ukrzyżowania powoduje trudności w oddychaniu. Jeśli dana osoba nie umrze w powodu utraty krwi, to śmierć nastąpi z powodu ekspozycji lub uduszenia. Tutaj jednak warto wspomnieć o Fryderyk Zugibe.
Fryderyk Zugibe
Fryderyk Zugibe ukrzyżował większość ludzi od czasów rzymskich. Poza tym, że był lekarzem sądowym, był dość religijny i chciał dać ludziom doświadczenie bycia Jezusem, więc wybrał ten najboleśniejszy dzień z jego życia.
W swoim domu zainstalował medyczny sprzęt monitorujący i obsadzony wolontariuszami zaczął pozwalać ludziom zwisać z krzyża tak długo, jak chcieli. Czasami trwało to godzinami, co daje naprawdę sporą rozbieżność w wynikach.
W przeciwieństwie do studentów medycyny Zugibe stwierdził, że krzyżowane osoby nie miały problemów z oddychaniem, co lekarz przypisywał temu, że wiązał stopy swoim obiektom eksperymentów.
Ostateczny werdykt
Zugibe odkrył również, że badani nie byli w stanie się podciągnąć, by poprawić oddychanie. Większość uznała to za praktycznie niemożliwe. Dzięki zbyt wielu eksperymentom i wiedzy o ludzkim ciele wiemy, że ofiary ukrzyżowania rzeczywiście umierały z powodu trudności z oddychaniem.
Po wiszeniu na krzyżu przez godzinę, większość osób nie była w stanie wydychać powietrza wypełniającego ich klatkę piersiową. Niewiele osób miało wystarczająco dużo siły, by się podciągnąć.
Ciężar ciała ciągnący się w dół na ramionach sprawia, że oddychanie jest niezwykle trudne. Wynikowy brak tlenu we krwi spowodowałby uszkodzenie tkanek i naczyń krwionośnych, umożliwiając dyfuzję płynu z krwi do tkanek, w tym do płuc i worka wokół serca. – dodają fizjolodzy