Dane satelitarne i amatorskie fotografie pomogły odkryć zagadkę zjawiska atmosferycznego Steve
Kiedy pierwszy raz zaobserwowano zjawisko atmosferyczne Steve, pomylono je z zorzą polarną. Ogólnie rzec biorąc wygląda i zachowuje się zupełnie jak aurora borealis.
Zjawisko atmosferyczne Steve
Dopiero później odkryto, że zjawisko atmosferyczne Steve tworzy się w zupełnie inny sposób. Różni się również hipnotyzującym fioletowym odcieniem, zamiast klasycznej zieleni, która zwykle dominuje podczas obserwacji zorzy polarnych.
Od momentu odkrycia w 2017 roku fascynuje zarówno amatorów, jak i profesjonalistów. Steve okazał się nie lada zagadką naukową o niebywale przyziemnej nazwie. Naukowcom jednak udało się je poznać nieco lepiej.
Różnice
W nowym artykule opublikowanym w Geophysical Research Letters, naukowcy zajęli się badaniem zdjęć zjawiska atmosferycznego zrobione z wielu miejsc i pod różnymi kątami, by zrozumieć skąd ono się właściwie bierze.
Okazuje się, że Steve pojawia się na wysokości od 130 do 270 kilometrów, podczas gdy zorze mają nieco niższą wysokość między 95 a 150 kilometrów. Chociaż zjawiska są różne, wydaje się, że zrównują się wzdłuż tych samych linii magnetycznych.
Mechanizm powstawania
Zorze są wynikiem szybko poruszających się elektronów uderzających w atmosferę. To z kolei pobudza różne atomy, które następnie emitują światło zielone, czerwone lub fioletowe. Dane z satelity European Swarm pokazują, że Steve jest znacznie wyżej.
Okazuje się, że zjawisko atmosferyczne Steve wytwarzane jest przez gorący gaz poruszający się z prędkością około 6 kilometrów na sekundę. Alberta Aurora Chasers jako pierwsi zidentyfikowali to nowe zjawisko.
Dopasowując gwiazdy w tle, nasz zespół był w stanie dokładnie dopasować wysokość i pozycję Steve na nocnym niebie. Jestem podekscytowany, że możemy poszerzyć naszą wiedzę na ten temat. – powiedział William Archer z University of Calgary